Recenzja filmu

Belcanto (2010)
Ryszard Maciej Nyczka
Cezary Pazura
Magdalena Różczka

Czar przeszłości

W rezultacie podjętych przez reżysera decyzji "Belcanto" sprawia wrażenie obrazu zbyt długiego, topiącego zabawne gagi w ciągnących się bez końca scenkach rodzajowych. Szkoda.
Rzadko zdarza się w polskimi kinie film z tak jednoznacznie określoną grupą docelową. "Belcanto" przeznaczone jest wyłącznie dla fanów Cezarego Pazury i starych produkcji rozrywkowych, jak np. kabaret Olgi Lipińskiej czy program Manna i Materny. A i jeszcze amatorzy kobiecych piersi nie poczują się zawiedzeni. Cała reszta może sobie film spokojnie odpuścić.

Akcja filmu rozgrywa się w 1966 roku w Stargardzie Szczecińskim. Oto Mariusz Marzęda (Pazura), lokalny celebryta, śpiewak operowy, organista kościelny i atrakcja rozrywek miejskiego kolektywu, wpada po uszy w kłopoty. A wszystko przez piękną kobietę. Kasia, co grymasi, owinęła sobie wokół palca całą męską populację miasta. Również Mariusz nie jest tak zupełnie odporny na jej wdzięki. Jednak podczas gdy większość mężczyzn nie oparła się pokusie poznania jej dogłębnie, Mariusz zachował się wobec niej mocno aseksualnie. Kobieta poczuła się tym znieważona i za cel swego życia postawiła sobie zniszczenie go.

"Belcanto" to jeden wielki popis komediowego talentu Cezarego Pazury. Osobiście nie jestem jego wielkim fanem, dlatego też widząc po raz kolejny jego charakterystyczne miny, nie byłem pod wrażeniem. Jeśli jednak lubicie tego aktora, z całą pewnością nie będziecie zawiedzeni. Pazura zachowuje się dokładnie tak, jak należało się tego po nim spodziewać. Mnie najbardziej spodobały się jego przebieranki w bohaterów operowych. W niektórych prawie wcale nie przypominał siebie.

Reżyser postawił na absurdalny humor rodem z peerelowskich kabaretów. Jest więc bardzo bzdurnie, ale i klimatycznie. Niektóre dowcipy, choć ocierają się o wulgarność (jak choćby cycata Hanna Śleszyńska vis-a-vis fallicznej bomby atomowej), są zabawne. Mam jednak jedno "ale". Z zupełnie niezrozumiałych dla mnie powodów Ryszard Maciej Nyczka postawił na wolne tempo starczej gawędy. Moim zdaniem to był błąd, który sprawił, że w wielu momentach po prostu jest nudno. Gdyby podkręcił tempo, zdecydował się na bardziej inwazyjny montaż i wybrał inną muzykę ilustracyjną, mógłby lepiej podkreślić absurd sytuacyjny i skonfrontować muzykę tła z przyśpiewkami i ariami wykonywanymi przez głównego bohatera.

W rezultacie podjętych przez reżysera decyzji "Belcanto" sprawia wrażenie obrazu zbyt długiego, topiącego zabawne gagi w ciągnących się bez końca scenkach rodzajowych. Szkoda.
1 10
Moja ocena:
5
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones